Raków wyrywa zwycięstwo w końcówce. Kolejna porażka Widzewa.
Raków wyrywa zwycięstwo w końcówce. Kolejna porażka Widzewa.
3 minut czytania
Spotkanie pomiędzy Rakowem Częstochowa, a Widzewem Łódź przyniósł nam wiele emocji. Padło w nim kilka bramek, a ostateczny cios został wymierzony w ostatniej akcji meczu przez gości spod Jasnej Góry. Śmiało można zatem powiedzieć, że Raków miał więcej szczęścia.
Wymiana ciosów w Sercu Łodzi
Spotkanie kapitalnie zaczęło się dla Widzewa. Łodzianie zdobyli bramkę chwilę po rozpoczęciu. Milan Rundić nie zrozumiał się z Kacprem Trelowskim, bramkarz gospodarzy wypluł piłkę pod nogi Sypka, który precyzyjnym strzałem zdobył gola dającego prowadzenie. Nie trwało ono jednak długo - dwie minuty później odpowiedzieli przyjezdni. Do siatki Rafała Gikiewicza trafił Jean Carlos Silva. Szybo stało się jasne, że goście nie dadzą sobie w kaszę dmuchać.
Potem mecz się nieco wyrównał. Oglądaliśmy kilka okazji z obu stron. Nie były one jednak na tyle konkretne, aby stworzyć wielkie zagrożenie pod jedną z bramek. Ostatecznie udało się to dopiero chwilę przed przerwą. Berggren wślizgiem zagrał piłkę do Kochergina, który idealnie w uliczkę zagrał futbolówkę do Iviego Lopeza. Hiszpan potężnym uderzeniem trafił do siatki Widzewa, a bramkarz czerwono-biało-czerwonych - Rafał Gikiewicz mógł się tylko przyglądać piłce zmierzającej do jego bramki.
Na przerwę z prowadzeniem schodzili więc goście. Sytuacja ta w pełni nie satysfakcjonowała Daniela Myśliwca, którego posada jest mocno zagrożona. Widzew jest bowiem w dużym dołku, który pokazuje problemy zespołu. Szkoleniowiec w szatni dał zatem impuls zawodnikom, którzy wyszli na drugą połowę bardzo zmotywowani - ostatecznie tylko na chwilę.
Udało się zdobyć bramkę na remis. Po kapitalnym dośrodkowaniu, ładną bramkę głową strzelił Imad Rondić. Bośniak zatem wrócił do strzelania po długiej niemocy. Gospodarze złapali wiatr w żagle i co chwilę sunęli z kolejnymi to kontratakami. Ostatecznie ani razu nie udało się go dobrze rozprowadzić. Widać było, że brakuje Bartłomieja Pawłowskiego, czyli zawodnika, który potrafi w szybkie ataki. Warto zwrócić uwagę na zmianę w ekipie z Łodzi - do łask trenera wraca powoli Antoni Klimek. Młody boczny pomocnik jednak przeszedł dziś koło spotkania nie pokazując nic przez czas swojej obecności na boisku.
Problemów z wyprowadzeniem ,,kontry'' nie mieli już piłkarze Rakowa. Co prawda początkowo wychodziło im nie wiele, bo jedynym pomysłem było dośrodkowanie piłki. Większość z nich wychodziła jednak na aut - były bowiem znacznie przeciągnięte. Ostatecznie udało się zaskoczyć Widzew. Kapitalnym zagraniem piłki za linię obrony udało się znacznie przyspieszyć akcję, w pole karne dośrodkował Amorim, a tam znalazł się Jonathan Braut Brunes. Norweg po uderzeniu głową pokonał Rafała Gikiewicza, który po raz kolejny - mógł się tylko przyglądać. Strzał był bowiem bardzo precyzyjny.
Ta bramka była ostatnim akordem tego meczu. Raków wyrwał trzy oczka w meczu, w którym wcale nie zagrał wybitnie. Miał jednak więcej szczęścia, które okazało się na wagę złota.
Tarapaty Myśliwca
Relacje Daniela Myśliwca z kibicami do najlepszych nie należą. Fani RTS-u są wściekli na obecną sytuację zespołu, który przestał wygrywać. Do tego dochodzą konflikty z piłkarzami - jak ten z Antonim Klimkiem. Takie sytuacje na pewno nie scalają drużyny.
Mimo wszystko - Widzew nie zagrał katastrofalnego meczu. Były momenty kiedy czerwono-biało-czerwoni potrafili stawić czoła Rakowowi. Niestety finalnie zabrakło nieco szczęścia, dokładności, być może spokoju. Tutaj właśnie dobrze widać różnice między oboma zespołami. Okazja na zdobycie chociaż punktu była wyśmienita i RTS będzie mógł sobie pluć w brodę.
Widzew w tym roku czekają jeszcze dwa mecze - Pucharu Polski z Koroną i ligowy ze Stalą Mielec. Bardzo ważny dla Widzewskiej społeczności będzie komplet punktów w tych spotkaniach. Nie będzie o to łatwo - Łodzianie ostatnio z Koroną przegrali. Wiemy jednak, że Puchar rządzi się swoimi prawami.
Pragmatyczne zwycięstwo
Marek Papszun po raz kolejny odniósł zwycięstwo grając pragmatyczną piłkę. Dzięki temu udało się wskoczyć na drugie miejsce w tabeli, a strata do pierwszego Lecha to tylko trzy oczka. Rodzi się więc pytanie, czy Raków nie odradzą się, tylko, że w innym stylu.
Jak na razie jest on skuteczny. Jednak kibice Medalików mogą przyzwyczaić się do braku efektów wizualnych w spotkaniach ich ulubieńców. Jedno wyklucza drugie w tej sytuacji, ale jak coś działa to po co to zmieniać?