1 minut czytania
Jagiellona rzutem na taśmę wygrywa w Kopenhadze. Pierwsze punkty w historii.

Jagiellonia wygrywa w stolicy Danii z FC Kopenhagą. Mistrzowie Polski zwycięską bramkę zdobyli w 97. minucie meczu. Można mówić, więc o dużym szczęściu. Liczymy, że dopisze ono i w kolejnych meczach LKE.


Powrót w wielkim stylu

Ostatnie mecze Jaga grała bez Afimico Pululu. Angolczyk w ostatnich 3 spotkaniach zgromadził tylko 12 minut. Sytuację tą spowodowała kontuzja, która wykluczyła go ze spotkania z Lechią Gdańsk. Piłkarz wrócił jednak w wielkim stylu, zdobywając bramkę po ekfilibrystycznym uderzeniem z pola karnego. Asystował też przy decydującej o wyniku bramce zdobytej przez Churlinova. Bezapelacyjnie Pululu w takiej formie jest Jagiellonii bardzo potrzebny. Niestety, ale w formie nie jest Jesus Imaz. Hiszpan po raz kolejny wyglądał bezproduktywnie. 


Nutka szczęścia

Jagiellonii pomógł również łut szczęścia. Analizując bramkę na 2:1, całe zamieszanie w defensywie Duńczyków wzięło się od dalekiej piłki posłanej przez Abramowicza. Następnie trącił ją wspomniany już Pululu, a ta trafiła pod nogi Churlinova. Macedończyk z zimną krwią wykończył swoją sytuacje, dając jego zespołowi ważne zwycięstwo. Wygrana po której Jaga znajduje się w górnej połowie tabeli Ligi Konferencji. Jeśli boiskowy fart ciągle będzie trzymał się ,,Dumy Podlasia'' to awans do kolejnych faz rozgrywek wydaje się być całkiem realny.





Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.