Granda NaMaxa
1 minut czytania
03 Feb
03Feb

Przychodząc do Widzewa zimą w 2023 roku, nie miał powalających liczb i dobrych statystyk. W byłym  klubie – Slowanie Liberec. Przez okres trzech lat pobytu (2020-2023) na 103 rozegrane mecze bośniacki napastnik tylko w 14 zdołał pokonać bramkarza rywali. Tyle również strzelił przez dwa sezony przy Piłsudskiego w 50 meczach.


Sprowadzany jako kandydat do rywalizacji z Jordim Sanchezem stał się w ostatnim czasie tematem wydarzeń i gorących plotek transferowych. Imad Rondić – 25 – letni napastnik z Bośni. Grzeczny, miły, pracowity, harujący na murawie, ulubieniec trybun. Idealny wydawało by się profil zawodnika wpisujący się w DNA Klubu z charakterem, jak często opisywany jest Widzew przez swoich sympatyków.

Kariera

Szybko okazało się, że Rondić nie będzie pierwszym wyborem przy ustalaniu wyjściowego składu. Mimo swoich walorów w postaci wysokiego wzrostu (190 cm) oraz dużej siły był tylko zmiennikiem dla pierwszego napastnika – Sancheza, który mimo podobnego profilu i stylu gry górował nad Bośniakiem sprytem, przebojowością oraz szybkością. Dostając szanse w końcówkach meczów raził nieskutecznością, złymi wyborami i niedokładnym podaniem. Serca kibiców i Ich sympatię zaskarbił sobie w obecnym sezonie, w momencie kiedy Sanchez opuścił klub, a Rondić stał się snajperem numer jeden w zespole trenera Daniela Myśliwca. W obecnej ligowej kampanii rosły napastnik zdołał pokonać golkiperów rywali dziewięć razy, zaliczając dwie asysty. Ryszardo Chodźki, bohater z kultowego filmu Miś w reżyserii Stanisława Barei, w jednej ze scen mówi: „[…] ważne, aby plusy nie przysłoniły minusów”. Mimo dużej skuteczności na wysokim poziomie, woli walki i wielkiego poświęcenia była również duża nieskuteczność. Rondić, gdyby wykorzystał swoje szanse mógłby mieć na koncie kilka trafień więcej.

Transferowe zamieszanie

W zimowym okienku transferowym IR9 stał się gorącym kąskiem, za którego wpływały oferty z Rakowa Częstochowa, Motoru Lublin, bułgarskiego Ujpest, czy wicelidera drugiej ligi niemieckiej FC Koln. Widzew wszystkie odrzucał, gdyż proponowana kwota nie była satysfakcjonująca dla włodarzy klubu. Wszystko wskazywało na tamtą chwile, że Rondić zostanie w Widzewie.

Z niewolnika nie ma pracownika

Na kilka dni przed startem rundy rewanżowej Imad porozumiał się odnośnie do indywidualnych warunków kontraktu z Koln, które musiało się tylko dogadać z łódzkim klubem. Widzew zerwał negocjację po raz kolejny, nie akceptując sumy, za jaką miałby sprzedać swojego snajpera. Niezadowolony z obrotu sytuacji zawodnik, zapowiedział strajk, używając formy szantażu. Według zamieszczanych w przestrzeni medialnej informacji miał powiedzieć, że jeżeli klub nie zgodzi się na sprzedaż, On sam nie zagra w nim do końca sezonu. Chwilę przed pierwszym meczem w Poznaniu, zawodnik zgłosił niedyspozycję żołądkową.


Pycha kroczy przed upadkiem

Klub zmuszony był ugiąć się pod naciskiem szantażu niezadowolonego piłkarza, wznawiając negocjacje. Do Poznania Rondić nie pojechał. Nie pomógł drużynie w arcyważnym i ciężkim meczu z Lechem (4-1), a postawa, jaką zaprezentował zawodnik została odebrana przez kibiców jako zdrada Klubu. W jednym z piłkarskich portali Prezes Michał Rydz również nie krył swojego rozczarowania taką postawą. Profesjonalizm, lojalność wobec kolegów z szatni, szacunek kibiców oraz do Klubu okazały się niczym względem swojego ego, które postawił ponad wszystko to, na co długo pracował.

Zasady

W Widzewie, jak i w innych klubach, żaden zawodnik, działacz czy pracownik klubu nie będzie nigdy stał ponad Klubem i jego dobrem. Sprowadzając Imada Rondicia inwestowano w Jego rozwój i promocje. Swoją postawą snajper przekreślił wszystko, na co sobie zapracował u sympatyków klubu, a tak często demonstrowana miłość do całującego klubowego herbu na koszulce z numerem dziewięć przegrała z lojalnością i wartościami liczonymi w walucie Euro.


zdj.: Mikołaj Barbanell / Shutterstock

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.