Czy powrót na szczyt światowej piłki jest możliwy? Marzenia o 15. mistrzostwie w Zabrzu są wciąż żywe. Jednak jakie są realia? Górnik od trzech sezonów chce liczyć się w czołówce i co roku pokazuje, że do ostatniej kolejki jest w stanie grać o górną ósemkę.
Dobra ręka trenera Urbana, zdolności marketingowo-transferowe Lukasa Podolskiego czy talent jednostek – w głównej mierze te czynniki decydują o takich wynikach zabrzan. Kibice jednak marzą o czymś więcej. „Zagraj jak za dawnych lat” to przyśpiewka, którą często inicjują najwierniejsi fanatycy. Gdy jednak zajrzy się dalej, okazuje się, że powrót do dawnych wyników jest co najmniej odległy, a w zasadzie tak samo prawdopodobny jak wycieczka na Marsa. Gdy przychodzą wyniki, odchodzą piłkarze. Od sezonu 22/23 z klubu odeszło ponad 50 zawodników.
Rotacja kadrowa jest olbrzymia i, patrząc nawet tylko na aktualny sezon względem zgłoszonych do pierwszego i ostatniego meczu, z klubu odeszło 7 zawodników. Bez zbudowania trwałej kadry wyników nie będzie, niezależnie od całej reszty. Sytuacja nie poprawia się, gdy zajrzymy w składy zarządów i pracowników klubu przez ostatnie kilka lat. Ciągła rotacja personelu, wakaty na niektórych stanowiskach itd. Gdy się nad tym zastanowimy, w głowie pojawia się pytanie – jak ten klub może funkcjonować i grać w Ekstraklasie? A przecież starsi kibice pamiętają jeszcze, gdy Górnik mierzył się na wyrównanym poziomie z takimi klubami jak Juventus, Manchester City, Bayern Monachium czy Real Madryt. Teraz? Ostatni raz, gdy drużyna grała w europejskich pucharach, przegrała w dwumeczu 1-5 z AS Trenčín. Były to kwalifikacje do Ligi Europy w sezonie 2018/2019.
Największą nadzieją dla klubu z Zabrza jest prywatyzacja, wyczekiwana od lat, która przyspieszyła w ostatnich miesiącach. Nie wiadomo jednak, czy ona rozwiąże wszystkie problemy klubu i zapewni wyczekiwaną od lat stabilizację. W Zabrzu potrzebne są wyniki. Są kibice, stadion jest przy końcu rozbudowy, zespół prowadzi jeden z najlepszych szkoleniowców w lidze, który pokazał, że z niejednego zawodnika potrafił zrobić „Pana Piłkarza”. No i jest i on – Lukas Podolski, człowiek-instytucja. Co przyniesie obecny sezon? Czy Trójkolorowi zawalczą o podium, czy znowu gdzieś po drodze zabraknie im tlenu? Kiedy nowi zawodnicy odnajdą się w drużynie, by przyszły wyniki?