Adam Walczak
1 minut czytania
13 Apr
13Apr

Ostrzał poznańskiej bramki w końcowych minutach meczu skończył się ostatecznie happy endem. Lech wygrał z Motorem i zmniejszył stratę do liderującego Rakowa Częstochowa. Ciśnie się na usta stwierdzenie, że Motor grał, a Kolejorz strzelał. 


Udało się! Lech Poznań wygrał przy pełnych trybunach Motor Lublin Areny z miejscowym Motorem. Mimo dobrej, a wręcz bardzo dobrej pierwszej połowy, zawodnicy Kolejorza nie uniknęli nerwówki. W końcowych minutach różnica klas między zespołami bardzo się zmniejszyła, na co mogło wpłynąć zmęczenie Lechitów. Ostatecznie Lublinianie bramkę zdobyli tylko jedną, mimo że szans mieli o wiele wiele więcej. Samuel Mraz trafił w słupek, po strzale Michała Króla piłkę pewnie złapał Bartosz Mrozek, zaś wiele akcji żółto-biało-niebieskich blokowali stoperzy poznańskiej drużyny.


Indywidualności w ofensywie

To, co mocno zwracało się w oczy to indywidualności w ofensywie Lecha. To one dały Kolejorzowi dwa gole i dobry wynik do przerwy. Do siatki Gaspera Tratnika trafiali bowiem Walemark i Ishak. Przy tych golach palce maczał Ali Gholizadeh, który do dobrej gry w ataku wreszcie dołożył jakość z tyłu. Kilkukrotnie trafnie dyrygował kolegami, a przy bramce Ishaka to on odebrał piłkę. Dopóki ci zawodnicy mieli siłę i znajdowali się na boisku wszystko było dobrze. 


Dopóki. Jest to słowo klucz, bowiem po zejściu Irańczyka sytuacja zrobiła się nieco gorsza. Na boisko weszli Fiabema i Hotić, którzy zagrali dziś bardzo słabo. Przygoda na polskich boiskach tego pierwszego to jedno wielkie nieporozumienie. Drugi ma jedynie lepsze momenty. Dziś takowego na pewno nie miał. W drugiej części kibice oglądali tylko dwie niebezpieczne ataki Kolejorza. Dwukrotnie piłka została zagrana za linię obrony miejscowych, jednak wykończeniem nie błysnął Ishak. Dorobek Szweda w tym meczu zatrzymał się na jednym golu. 


Żółto-biało-niebiescy debiutanci

W ekipie Motoru zadebiutowało dziś dwóch zawodników. Między słupkami solidnie zaprezentował się Gasper Tratnik, zaś występu Jeana Kevina Augustina nie da się ocenić. Po wejściu na murawę nie był on bowiem zbytnio widoczny. Kolejna okazja na zaprezentowanie się dla tych piłkarzy nastąpi w Łodzi, gdzie ich zespół zmierzy się z Widzewem. Lech u siebie podejmie zaś Cracovię.


Foto: Adam Walczak / Polskie Zwierciadło Futbolu

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.