Patrick Froncek
2 min read
21 Apr
21Apr

W polskiej piłce nożnej Ekstraklasa od lat jest miejscem, gdzie wielkie kluby z dużych miast walczą o tytuły, a kibice marzą o europejskich pucharach. Jednak co jakiś czas na piłkarskiej mapie kraju rozbłyska punkt z miejsca, o którym przeciętny kibic słyszy pierwszy raz. Tak właśnie było ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki – klubem z miasta liczącego nieco ponad 30 tysięcy mieszkańców, który w sezonie 2003/2004 na chwilę wskoczył do elity. Oto opowieść o Świcie – od skromnych początków, przez krótką chwilę chwały, aż po trudną teraźniejszość.


Sypialnia Warszawy?

Dwór Mazowiecki to niewielkie miasto położone w województwie mazowieckim, około 30 kilometrów na północny zachód od Warszawy. Leży w malowniczym miejscu, w widłach Wisły i Narwi, co nadaje mu specyficzny urok. Przed II wojną światową miasto liczyło około 11 tysięcy mieszkańców, a po wojnie populacja spadła do zaledwie 6 tysięcy. Obecnie szacuje się, że mieszka tu około 30 tysięcy osób. 

Nowy Dwór Mazowiecki to miejsce o bogatej historii, związanej m.in. z Twierdzą Modlin, która jest jednym z symboli miasta. Choć bliskość stolicy czyni je swoistym „sypialnianym” miastem Warszawy, Nowy Dwór zachowuje swoją lokalną tożsamość, a piłka nożna od lat jest ważnym elementem życia społeczności. Stadion przy ulicy Sportowej to nie San Siro, ale dla mieszkańców to miejsce święte. To tu Świt pisał swoją najpiękniejszą kartę historii.

Awans do elity pod znakiem skandalu

Miejski Klub Sportowy Świt Nowy Dwór Mazowiecki powstał w 1933 roku, choć oficjalną datą rozpoczęcia działalności sportowej jest rok 1935, kiedy to drużyna piłkarska przystąpiła do rozgrywek. Założycielem i pierwszym prezesem klubu był Włodzimierz Mierenkow, a nazwa „Świt” nawiązuje do malowniczego krajobrazu miasta, otoczonego rzekami. 

Początkowo klub działał skromnie, grając na najniższych szczeblach rozgrywkowych, a brak własnego boiska utrudniał rozwój. Po II wojnie światowej, w 1946 roku, dzięki inicjatywie Władysława Domańskiego, klub został reaktywowany. Przez kolejne dekady Świt balansował między niższymi ligami, od C klasy po A klasę, nie osiągając znaczących sukcesów.

Przełom nastąpił w latach 90. XX wieku. W 1991 roku Świt, dzięki fuzji z Falą Kazuń, awansował do III ligi, a w 1995 roku, pod wodzą trenera Jerzego Masztalera, klub świętował historyczny awans do II ligi. Kluczową rolę odegrał wtedy grający sponsor Jacek Nowakowski i jego firma Nowakowski, którzy wsparli drużynę finansowo i organizacyjnie. Po krótkim spadku w sezonie 1997/1998, Świt powrócił na zaplecze Ekstraklasy w 2000 roku, a wsparcie firmy Lukullus i jej właściciela, lokalnego biznesmena Wojciecha Szymańskiego, stało się kluczowe dla dalszego rozwoju klubu. Sezon 2002/2003 okazał się przełomowy – Świt zajął 2. miejsce w II lidze i stanął przed szansą awansu poprzez baraże z Garbarnią Szczakowianką Jaworzno.

To właśnie ten dwumecz przeszedł do historii jako tzw. „afera barażowa”. Szczakowianka wygrała 3:0, ale wynik został zweryfikowany jako walkower na korzyść Świtu z powodu korupcji – siedmiu zawodników nowodworskiej drużyny miało sprzedać mecz. Ostatecznie to Świt awansował do Ekstraklasy, choć okoliczności tego sukcesu rzuciły potężny cień na największe osiągnięcie w historii klubu.

Ekstraklasa, czyli „tu się nie trenuje, tu się dzwoni”

Sezon 2003/2004 to jedyny epizod Świtu w Ekstraklasie, ale za to pełen emocji i kontrowersji. Drużyna, występująca pod nazwą Lukullus Świt Nowy Dwór Mazowiecki, rozpoczęła rozgrywki jako absolutny beniaminek, z budżetem i składem dalekim od ekstraklasowych standardów. Po 15 kolejkach Świt miał na koncie zaledwie 5 punktów i wydawało się, że relegacja jest nieunikniona. W tym momencie na scenę wkroczył Janusz Wójcik, charyzmatyczny trener, który miał odmienić losy zespołu. Jego przybycie stało się legendarne – według anegdoty, Wójcik po obejrzeniu pierwszego treningu, zamknął się w gabinecie z prezesem i stwierdził: „Tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić!”.

Pod wodzą Wójcika drużyna przeszła metamorfozę. W kolejnych 11 meczach Świt zdobył 18 punktów, a w składzie pojawili się młodzi, utalentowani gracze, tacy jak Jakub Wawrzyniak, Łukasz Mierzejewski czy Mariusz Zganiacz. Zimą zespół został przebudowany, co dało impuls do lepszej gry. Ostatecznie Świt zakończył sezon na 13. miejscu z 22 punktami, ale nawet to nie wystarczyło do utrzymania – relegacja stała się faktem. 

Przygoda z Ekstraklasą była jednak naznaczona podejrzeniami korupcji, które później potwierdziły zeznania w śledztwach dotyczących afery korupcyjnej w polskiej piłce. Mimo to dla kibiców z Nowego Dworu Mazowieckiego był to czas niezapomnianych emocji i chwil dumy.

Od Świtu do zmierzchu 

Po spadku z Ekstraklasy w 2004 roku Świt wpadł w poważne tarapaty. Kluczowym ciosem było wycofanie się głównego sponsora, Wojciecha Szymańskiego, co pozbawiło klub płynności finansowej. W 2006 roku drużyna spadła do III ligi, a w 2008 roku, po reorganizacji rozgrywek, znalazła się na czwartym poziomie rozgrywkowym. Nadzieja na odbudowę pojawiła się w 2009 roku, gdy sponsorem została firma Polfa Tarchomin, co pozwoliło na awans do II ligi wschodniej. Świt grał na tym poziomie do 2014 roku, ale kolejne problemy finansowe i organizacyjne sprawiły, że klub znów osunął się w hierarchii ligowej.

Upadek Świtu to klasyczny przykład losów małych klubów, które po krótkim wzlocie nie są w stanie udźwignąć kosztów funkcjonowania na wysokim poziomie. Brak stabilnego finansowania, infrastruktury, tradycji i silnego zaplecza sprawił, że marzenia o powrocie do elity stały się coraz bardziej odległe. Afera korupcyjna dodatkowo nadszarpnęła reputację klubu, odstraszając potencjalnych inwestorów.

Co dzisiaj dzieje się z klubem?

Obecnie Świt Nowy Dwór Mazowiecki rywalizuje w III lidze, grupie I. W dniu publikacji artykułu znajdował się na 10 miejscu w tabeli, bez szans na awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Świt wciąż boryka się z problemami finansowymi, ale dzięki zaangażowaniu lokalnej społeczności i miejskich władz udaje się utrzymać działalność. Stadion przy ulicy Sportowej, choć skromny, pozostaje miejscem, gdzie kibice pielęgnują tradycje klubu.

Świt stawia na szkolenie młodzieży i lokalnych talentów, ale brak dużego sponsora ogranicza ambicje. Drużyna pozostaje symbolem lokalnej dumy, choć powrót do Ekstraklasy wydaje się obecnie nierealny. Kibice wciąż wspominają czasy Wójcika i marzą o kolejnych chwilach chwały, ale na razie klub koncentruje się na stabilizacji i budowaniu solidnych fundamentów.

Historia Świtu Nowy Dwór Mazowiecki to opowieść o marzeniach, które na chwilę się ziściły, ale szybko zderzyły się z brutalną rzeczywistością. Krótka przygoda z Ekstraklasą, choć naznaczona kontrowersjami, na zawsze wpisała się w annały polskiej piłki. Świt pokazał, że nawet mały klub z prowincji może zagościć wśród najlepszych, wywołując uśmiech na twarzach kibiców. Dziś, choć klub walczy o przetrwanie w niższych ligach, pozostaje symbolem lokalnej pasji i dowodem na to, że w futbolu czasem wystarczy jeden sezon, by stworzyć legendę. 

Świt był efemerydą, meteorem, jednorazowym cudem. Ale był. Zostawił po sobie opowieść, która żyje dalej – nie tylko w statystykach, ale w sercach tych, którzy wtedy byli na trybunach. A w Nowym Dworze futbol wciąż tli się – może nie jak ogień, ale jak iskra, która kiedyś może zapłonąć na nowo.


Fot: archiwum GKS Katowice 

Comments
* The email will not be published on the website.