Filip Banaszkiewicz
2 minut czytania
12 Apr
12Apr

W sobotnie popołudnie na stadionie przy ulicy Kałuży zobaczyliśmy starcie lokalnej Cracovii ze Śląskiem Wrocław. Wiadomo było, że będzie to ciekawy pojedynek, ale chyba nikt nie spodziewał się, że aż tak bardzo.

Mecz w mocnym stylu otworzyli goście – już w 2. minucie Al Hamlawi nie trafia do pustej bramki z trzech metrów. Wydaje się, że wystarczyło tylko dołożyć nogę. 

Kibice od początku mocno wspierali swoje drużyny, również poprzez odpalenie rac po obu stronach, w wyniku czego Łukasz Kuźma musiał przerwać mecz już w 4. minucie.

To Śląsk mocniej naciskał – było widać determinację w ofensywnych akcjach oraz wysoki pressing. Cracovia próbowała kontratakować, ale Rózga stracił piłkę. Wrocławianie kontrolowali przebieg gry, tworząc sobie okazje podaniami za linię obrony. 

W 10. minucie, po jednej z takich akcji, Ortiz został zablokowany w polu karnym, a gospodarze błyskawicznie skontrowali – jednak Rózga uderzył wysoko ponad bramkę z kilkunastu metrów.

Po tej akcji mecz ponownie został wstrzymany na kilka minut z powodu drugiego racowiska przyjezdnych. Widać było również frustrację piłkarzy z powodu kolejnej przerwy w tak krótkim czasie. W 18. minucie goście próbowali zaskoczyć Madejskiego po rzucie rożnym, ale Al Hamlawi spudłował, mimo że piłka po zagraniu kolegi mogła wpaść do siatki.

Minutę później Cracovia, która dotąd biernie czekała na stratę rywali w środku pola, stworzyła swoją sytuację. Källman uderzył w stronę Leszczyńskiego, jednak sędzia uniósł chorągiewkę – spalony. W 20. minucie ponownie groźnie było pod bramką Śląska – tym razem Pozo uderzył zza pola karnego, lecz piłka minęła słupek.

Mecz był dynamiczny i ciekawy – akcja za akcją, emocje nie opadały. Trener Šimundža aż kipiał z emocji – momentami wyglądał, jakby chciał wejść na boisko i pomóc drużynie. Obie ekipy kreowały sytuacje, jednak do 28. minuty brakowało konkretów – strzały mijały bramkę lub trafiały w przeciwników.

W końcu do sytuacji doszedł Mateusz Żukowski, który z ostrego kąta, mocnym uderzeniem „pod ladę”, zdobył bramkę na 1:0. Madejski mógł zrobić więcej, ale większą winę ponoszą obrońcy, którzy zostawili sporo miejsca wahadłowemu Śląska.

Po apelach kibiców gospodarze ruszyli do przodu – Al Ammari próbował przewrotki, ale trafił w jednego z przeciwników. „Pasy” sugerowały zagranie ręką, jednak sędzia nie dopatrzył się przewinienia. Swoją szybkość na skrzydłach pokazywali Ortiz i Żukowski, jednak defensywa trenera Kroszczyka dobrze sobie z nimi radziła.

W 32. minucie Hasić próbował strzału z dystansu, ale trafił w dobrze ustawionego Leszczyńskiego, który z problemami – twarzą – zatrzymał piłkę. Bośniak był najjaśniejszą postacią ofensywy Cracovii – ponownie doszedł do sytuacji, ale znów trafił w bramkarza.

Iskrzyło na linii Matsenko–Rózga – obaj bardziej skupiali się na sobie niż na piłce. W 42. minucie Schwarz z rzutu wolnego trafił w słupek, a na trybunach znów rozległy się okrzyki mobilizujące drużynę.

Ze względu na przerwy w grze doliczono cztery minuty. Leszczyński przez całą pierwszą połowę imponował finezją i fantazją – potrafił bawić się piłką nawet pod ostrym pressingiem napastników Cracovii.

W doliczonym czasie Al Hamlawi wraz z Ortizem, Pozo i spółką zepsuł dobrą okazję 3 na 2 – Śląskowi należał się tylko rzut rożny. Chwilę później ten sam duet znów zmarnował sytuację przez złe przyjęcie.Na szczęście dla Cracovii, tuż przed zejściem do szatni, Petkov w pięknym stylu... skierował piłkę do własnej bramki. Wynik 1:1 był sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę przebieg pierwszej połowy.


W 47. minucie Källman doszedł do sytuacji w polu karnym, jednak po kontakcie z obrońcą stracił równowagę – sędzia nie dopatrzył się przewinienia. Dwie minuty później, po rzucie rożnym, Matsenko na raty pokonał bramkarza i wyprowadził Śląsk na prowadzenie. Ukraiński zawodnik celebrował gola w euforii z kibicami WKS-u, którzy licznie stawili się w Krakowie.

W 52. minucie ponownie po rzucie rożnym Matsenko miał swoją okazję, jednak nie trafił czysto w piłkę. Kibice gospodarzy coraz głośniej wyrażali swoje niezadowolenie z decyzji sędziego, który miał kilka kontrowersyjnych momentów.

Śląsk zdominował pole karne Cracovii – oddawał kolejne strzały, głównie skutkujące rzutami rożnymi. Cracovia wyglądała, jakby była duchem nieobecna – poza jedyną wygraną z Puszczą nie wygrała meczu od końca lutego i tego dnia również się na to nie zapowiadało.

W 58. minucie Pozo podwyższył prowadzenie pięknym strzałem w prawy górny róg – 3:1 dla Śląska. Stadion reagował frustracją, a część kibiców zaczęła opuszczać trybuny jeszcze przed 60. minutą.

Po błędzie obrony Śląska, Cracovia wywalczyła rzut wolny z około 30 metrów. Hasić uderzył mocno, ale piłka trafiła w mur. Goście błyskawicznie skontrowali, lecz Ortiz ponownie nie potrafił zrobić więcej z piłką.

Śląsk grał mądrze – cofnięty, czekał na błędy Cracovii, które pojawiały się bardzo często. Gospodarze mieli kolejny rzut wolny z podobnego miejsca – Hasić znowu przestrzelił, tym razem wysoko nad bramką. Zespół trenera Kroszczyka wyglądał tego dnia bezradnie.

Do 75. minuty Śląsk spokojnie kontrolował tempo meczu, celowo je spowalniając. Obie drużyny miały swoje okazje, ale brakowało konkretów.

W końcówce zrobiło się gorąco. Hasić oddał piękny strzał z kilkunastu metrów, który Leszczyński sparował wprost na głowę Källmana – ten nie pomylił się i zdobył bramkę kontaktową. Na tablicy wyników 2:3. Cracovia poczuła krew, a mecz zrobił się otwarty i pełen sytuacji.

W 83. minucie Ortiz zmarnował sytuację sam na sam, uderzając z ostrego kąta wysoko nad bramką. W 87. minucie dograł jednak świetną piłkę do Samca-Talara, ale ten został zatrzymany przez Madejskiego.

W doliczonym czasie gry Ince z własnej połowy spróbował szczęścia, widząc, że bramkarz Cracovii jest poza pozycją. Piłka trafiła w poprzeczkę, odbiła się od murawy i wyszła z bramki – sędziowie sprawdzili sytuację i uznali gola. Wynik ustalony – 4:2. 

W końcówce Ortiz miał jeszcze jedną okazję na bramkę, ale i tym razem nie zdołał jej wykorzystać. Piłka szukała Hiszpana, ale on nie był w stanie przekuć tego na liczby. 

Śląsk wraca do Wrocławia z bardzo ważnymi trzema punktami w walce o utrzymanie, a Cracovia powoli dryfuje w kierunku środka tabeli.

Filip Banaszkiewicz

Fot: Cracovia

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.