Granda NaMaxa
1 minut czytania
25 Feb
25Feb

W jednym z utworów znanej polskiej wokalistki Urszuli, zatytułowanym „Rysa na szkle”, można znaleźć fragment, który brzmi: „Czego wciąż mi brak, przecież wszystko mam”. Fragment ten idealnie pasuje do teraźniejszej sytuacji, jaka panuje w Widzewie Łódź. 


Sprzedaż wszystkich możliwych karnetów, wypełnione trybuny stadionu, zysk, którym zarząd klubu szczyci się na specjalnie zwołanych konferencjach, rozpoznawalna marka, która pomaga w przyciąganiu partnerów biznesowych, świetnie przygotowany dzień meczowy, który sam w sobie przynosi zysk finansowy – wydawałoby się, że jest w klubie wszystko, aby poważnie myśleć o świetlanej przyszłości i nawiązaniu do wielkich sukcesów z lat 80. i 90., którymi wszyscy po dziś dzień żyją.


Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Wszystko, co najgorsze, zbiegło się w jednym czasie. Słaba forma sportowa drużyny, za którą zapłacił głową trener Daniel Myśliwiec, to wierzchołek góry lodowej, z którą zderzył się Widzew. Brak wzmocnień zespołu na czas, zajmowanie się zakładaniem fundacji, zwiększaniem sprzedaży i zysków klubowego sklepu, projektowanie nowych wzorów koszulek, które, jakie by nie były, i tak każdy kibic będzie chciał kupić – to fajne i być może potrzebne zabiegi marketingowe, które mają wpływ na słynną zieleń Excela. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby za Excelem szedł wynik sportowy. W całym poważnym budowaniu przyszłości klubu najmniej poważne jest to, dla kogo i czego się to robi. Widzew to duża społeczność, która wykupuje wszystkie dostępne abonamenty, aby przyjść do Serca Łodzi, zobaczyć swoją drużynę walczącą na murawie o najwyższe cele, a nie o utrzymanie w lidze.

Szczycąc się przewodzeniem w plebiscycie na zaufanie społeczne klubu, włodarze nie dostrzegają, że tracą je w stosunku do swoich osób względem kibiców. Na portalu X prezes Rydz napisał: „Jeśli to w mojej osobie leży cały problem Widzewa, to jestem gotów odejść w każdym momencie”. Widzew zaczyna przypominać tonącą łódź, z której sterujący nią, jak można przypuszczać po tego typu wypowiedziach, gotowi są bardziej do ewakuacji, niż do prób utrzymania jej na powierzchni i gaszenia pożaru, który sami wzniecili.


zdj.: Piotr Pospiech / Polskie Zwierciadło Futbolu

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.