1 min read
18 Apr
18Apr

Niestety nie udało się oszukać przeznaczenia. Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok odpadają z Ligi Konferencji Europy. Obu drużynom w ostatnich meczach w tych rozgrywkach nie można było odmówić walki i zaangażowania, za co należy im się podziw. Pokazały one, że polskie zespoły mogą pozytywnie zaskoczyć w starciach z najlepszymi.


Ćwierćfinałowe losowania nie były łaskawe dla Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok. Ci pierwsi wylosowali napakowane gwiazdami Chelsea Londyn, zaś Duma Podlasia natrafiła na Real Betis. Wtedy jasnym stało się, że awans do półfinału LKE będzie graniczył z cudem. Mimo wszystko niektórzy kibice wierzyli, że takowy nastąpi. 


Tak się jednak nie stało. Obie ekipy szansę na awans pogrzebały już po pierwszych spotkaniach. Stołeczni ulegli The Blues 0:3, a Jaga przegrała w Hiszpanii 0:2. Jasne było, że w rewanżowych spotkaniach cudów nie oczekiwaliśmy. Kibice liczyli na godne pożegnanie z Europą i dołożenie choćby najmniejszej sumy do rankingu. Nadzieje fanów udało się na szczęście spełnić, dzięki czemu piękna już wtedy przygoda w LKE jeszcze bardziej nabrała kolorytu.


Dobra piłka na pożegnanie z LKE

Niektóre rzeczy najlepiej robi się na luzie - nieczęsto takie przesłanie krąży między ludźmi. Do wczorajszych spotkań polskich ekip w ramach Ligi Konferencji Europy nadaje się ono idealnie. Zarówno Legia jak i Jagiellonia nie miały większych szans na awans przegrały one swoje pierwsze mecze i raczej nic nie zapowiadało odrobienia strat.


Zaczęło się o 18:45 w Białymstoku. Przy słonecznej Jagiellonia jak zwykle mogła liczyć na kapitalny doping. Być może to on zdecydowanie wspomógł piłkarzom Dumy Podlasia zdobyć bramkę wyrównującą, którą ustrzelił Darko Churlinov. Skrzydłowy Jagi wykorzystał błąd defensywy hiszpańskiej drużyny. - Jeśli chodzi o sam mecz, to uważam, że zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Kluczowe było jednak to, że nie udało nam się strzelić bramki przed przerwą. Już na samym początku spotkania mieliśmy okazję — strzeliliśmy nawet gola, choć ze spalonego. Mieliśmy sporo wejść w pole karne, dośrodkowań, ale czegoś zabrakło, by otworzyć wynik. To był, moim zdaniem, moment decydujący. W drugiej połowie, szczególnie po golu dla Betisu, dało się odczuć jakość i doświadczenie rywala. Przejęli inicjatywę, zyskali pewność siebie i zaczęli kontrolować mecz. - powiedział po tym spotkaniu trener gospodarzy, Adrian Siemieniec.


O 21:00 swoje spotkanie na Stamofrd Bridge grała zaś warszawska Legia. Stołeczni stosunkowo szybko wyszli na prowadzenie po trafieniu Tomasa Pekharta. Czech był dziś co ciekawe kapitanem CWKS-u. Niestety przed przerwą wyrównali The Blues. Bardzo wysoko ustawiony był Marc Cucurella i to właśnie ten zawodnik trafił do siatki Vladana Kovacevicia. Splot szczęśliwych dla gości okoliczności przy stałym fragmencie gry sprawił, że ekipie Goncalo Feio udało się wyjść na prowadzenie. Do siatki Jorgensena trafił Steve Kapuadi. Później spotkanie zrobiło się wyrównane, co patrząc na dysproporcję w jakości można uznać dla Legii za rzecz dobrą. Ostatecznie warszawianie odnieśli bardzo ważne zwycięstwo i dopisali pewną sumę do rankingu UEFA.


Za samą kampanię 2024/25 w owym rankingu plasujemy się na 11-tym miejscu w tabeli. Nasz dorobek to 11,750 punktów. Liczymy, że w przyszłych rozgrywkach zostanie on pobity.


Kapitalna publika

Kibice Legii i Jagielloni licznie wybrali się na stadiony podziękować swoim ulubieńcom za kapitalną przygodę w LKE. W Białymstoku zasiadł komplet widzów, zaś do Londynu pojechała spora grupa kibiców Legii, która zrobiła niezłe show! Wszak jak się żegnać, to z przytupem. Miejmy jednak nadzieję, że to tylko na chwilę. 


Foto: Jagiellonia Białystok

Comments
* The email will not be published on the website.