Granda NaMaxa
2 min read
06 Apr
06Apr

W wiosenne, ciepłe, piątkowe popołudnie 4 kwietnia, wraz z moimi kompanami, udajemy się do Łodzi na mecz Widzewa z gdańską Lechią. Drogą dyskutujemy trochę o nowym właścicielu, możliwościach, jakie daje Robert Dobrzycki, zmianach w klubie – tych na tę chwilę i tych w przyszłości. Pierwszą grupę kibiców Widzewa spotykamy pod Łodzią, na jednej ze stacji benzynowych. Jako że jesteśmy ubrani w klubowe barwy, tak jak spotkana grupa sympatyków, szybko dochodzi między nami do pozdrowienia poprzez zbicie piątki i wymienienie kilku zdań. Rozmawiamy chwilę o typach i możliwych scenariuszach w meczu z Dumą Pomorza. Przewija się wątek właścicielski i wizja kolorowej przyszłości.


Na parkingu pod stadionem, przy Piłsudskiego 138, meldujemy się na trochę ponad godzinę przed meczem. Wokół stadionu duża strefa kibica, w której można skosztować dobrej gastronomii i napić się nowego klubowego piwa. Zajęte wesołymi osobami stoliki, tłum ludzi wokół, atrakcje typu: piłkarzyki, konkursy z nagrodami, stoiska namiotowe z klubowymi gadżetami – wszystko przypomina trochę wielki festyn rodzinny. Tak się też czuję – jak w rodzinie. Chwilkę zatrzymujemy się pod klubowym sklepem, przysłuchując się rozmowom innych osób. Temat ten sam, co poprzednio: nowy właściciel i lepsze czasy, które nadchodzą dla klubu i całej społeczności z czerwonej części miasta. Wokół sceny ustawionej w strefie kibica zbiera się coraz większa grupa osób. Ma się w niej spotkać z kibicami Hillary Gong – zawodnik RTS-u.

Udajemy się na stadion. Drogą do naszego wejścia mijamy tłum rozbawionych kibiców koło klubowego pubu – śpiewy i stadionowe okrzyki w ogródku piwnym. Naprawdę czuć już klimat meczu. Wchodząc przez bramki, przechodzimy szczegółową kontrolę osobistą. – Nowe wytyczne i mecz podwyższonego ryzyka – odpowiada jeden z pracowników ochrony zapytany o tę szczegółowość. W kolejce do sektorowego punktu gastronomicznego ciąg dalszy – lepsze czasy. Zasiadamy na sektorze. Serdecznie witamy się z naszymi sąsiadami siedzącymi obok. Są spod Sochaczewa. „Jak minęła droga?”, „Dzisiejszy rywal?” – to pierwsze tematy, jakie wspólnie poruszamy. Jak wszyscy dzisiejszego dnia, wchodzimy na temat przyszłości. Mój rozmówca chodził na mecze Wielkiego Widzewa jeszcze w latach 80. Mówi, że stracił już nawet nadzieję na to, że jeszcze będzie pięknie. Mimo to przyjeżdża na każdy mecz z synem i wnuczką, którym zaszczepił miłość do klubu. Takich jak on jest tutaj wielu. Na zapełniających się trybunach Serca Łodzi rozlegają się wielkie brawa i głośny okrzyk: RTS, RTS, RTS! Rozpoczyna się rozgrzewka. Nie jeden ligowy rywal chciałby taką frekwencję meczową, jak liczba fanów, jaka obserwuje przygotowania swoich ulubieńców do meczu. Spiker zaczyna przedstawiać skład wyjściowy obu ekip. Podczas wyjścia piłkarzy na murawę, któremu towarzyszy Taniec Eleny, stadion już jest pełny.

Zaczyna się mecz, który jest debiutem przed własną publicznością dla trenera Sopicia. Jest o co grać. Widzew chce powiększyć przewagę nad strefą spadkową, Lechia chce się z niej wydostać. Przed meczem wzajemne „pozdrowienia i uprzejmości” pomiędzy Zegarem a sektorem gości. Pierwsze minuty to wzajemne badanie się i ostrożna gra z obu stron. Do pierwszej groźnej sytuacji dochodzi po rzucie rożnym, kiedy mocno podkręcona w światło bramki piłka sprawiła nieco problemów Bohdanowi Sarnawskyemu, a Lubomir Tupta w ekwilibrystyczny sposób nie zdołał posłać jej do siatki. Od pierwszego gwizdka – na trybunach bardzo głośny doping i oklaski. Widzew z przewagą optyczną, jednak bez klarownych sytuacji. 39. minuta meczu i eksplozja radości w Sercu Łodzi. Po podaniu Samuela Kozłowskiego piłkę do siatki pakuje Julian Shehu. Kolejna euforia na widowni. Rzut karny dla Widzewa. Po faulu na Sypku sędzia wskazuje na wapno. Do jedenastki podchodzi Bartek Pawłowski. Tym razem głośny jęk zawodu – piłka po strzale z jedenastki trafia w poprzeczkę.

Nie minęła chwila, a stadion odleciał, unosząc się w powietrzu. Z rzutu wolnego do bramki trafia Fran Alvarez. Bramka do szatni i 2:0 dla Widzewa. W przerwie, pod trybunami, rozmowy prowadzone w szampańskich nastrojach. Nic dziwnego – to, co zawodnicy grali jeszcze w styczniu, a to, co prezentują obecnie, to przepaść. Okazuje się, że jednak potrafią grać w piłkę. Druga połowa. Więcej przy piłce zawodnicy gości. Podopieczni Sopicia jakby bardziej schowani. Tupta dobija Sypka i jęk rozczarowanej widowni. Mogło być 3:0. Na trybunach trwa nieprzerwanie doping. Zaczyna się moment na oprawy. Jako pierwsi prezentują ją goście, kończąc odpaleniem rac. Następnie „Zegar”. Efektowną i niezwykle ładną oprawę kończy racowisko, po którym – z powodu braku dobrej widoczności – sędzia Kuźma przerywa mecz na kilka minut. Spiker podaje frekwencję – na trybunach w Sercu Łodzi jest dziś 17 528 osób. Zabawa i wielkie święto na widowni, która z ulgą i jednocześnie radością reaguje na interwencję Rafała Gikiewicza, którego chciał zaskoczyć Bohdan Wjunnyk. Próbuje Cybulski i Sobol. Trzecia bramka wisi w powietrzu. Shehu!!! To powinien być gol. Na trybunach słychać rozczarowanie i wulgaryzmy. Ostatni gwizdek sędziego i niesamowita radość trybun. Zostajemy nieco dłużej, nie wychodząc jeszcze ze stadionu. Chcemy czynnie wziąć udział w celebracji zwycięstwa. Liczba kibiców chcących podziękować zawodnikom jest naprawdę imponująca. Dziękują zawodnicy kibicom i odwrotnie. W końcu wychodzimy z Serca Łodzi, które dziś unosiło się dwa metry nad ziemią. Taki doping trybun kojarzę i porównać mogę jedynie do meczu z Legią lub decydującego o awansie do Ekstraklasy z Podbeskidziem w 2022 roku. Wyjeżdżając spod stadionu, mijamy duże grupy kibiców – w końcu roześmiane, wesołe. Widzew odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu, powiększając swoją przewagę nad strefą spadkową. Lechia w niej pozostaje w dalszym ciągu, walcząc o ligowy byt. To był piękny, kibicowski wieczór. Dla takich chwil przemierza się setki kilometrów. Dziś czuć było powiew zmian, jakie nadchodzą w tym zasłużonym i legendarnym klubie z Łodzi, a wszystkim tym zmianom na lepsze przyświeca hasło, które widnieje na banerze, na jednym z wiaduktów w okolicy stadionu: Make Widzew Great Again – Uczyńmy Widzew znów wielkim.

fot. Marek Młynarczyk 

Comments
* The email will not be published on the website.