Podbeskidzie od początku próbowało kontrolować grę, grając wysokim pressingiem i przechwytując podania przeciwnika na jego połowie. Wielokrotnie im się to udawało, w dużej mierze za sprawą Urynowicza, który w pierwszej odsłonie zdominował środek boiska.
Gdy już wydawało się, że Podbeskidzie ma ten mecz w garści, gospodarzy w 13. minucie w wyjątkowo łatwy sposób zaskoczył Szymon Kapelusz. Górale próbowali szybko odpowiedzieć, ale ich nieskuteczność była rażąca. Najbliżej bramki był Gach, który uderzył w słupek z 20 metrów. W ciągu 30 minut zmarnowali trzy sytuacje, oddając strzały w trybuny z kilku metrów. Dobrą postawą w obronie drużyny z północnego Szczecina wykazywał się głównie Robert Obst, skutecznie wybijając i przecinając podania przeciwników.
Na drugą połowę Podbeskidzie wyszło bardziej zmotywowane, co zakończyło się trafieniem Kliszewicza w 56. minucie. Wynik się wyrównał, podobnie jak gra. Do 90. minuty bliżsi strzelenia bramki byli goście, którzy raz po raz kontratakowali, jednak Kliszewicz dał o sobie przypomnieć jeszcze raz w ostatniej minucie meczu, umieszczając po raz drugi piłkę w siatce.
Mecz był słaby, a momentami nawet tragiczny. Świt dał się zepchnąć do obrony, a TSP grało „na okrętkę”, rozgrywając piłkę wzdłuż i wszerz pola karnego. Gospodarze zgarnęli cenne trzy punkty, ale taki wynik mógł paść w obie strony a, gra żadnej z drużyn nie zadowala kibiców. Jedyne, co w Bielsku naprawdę imponuje, to robota kibiców na trybunach. Sektor najwierniejszych fanatyków robi spore wrażenie, mimo że liczył tylko około 250 osób. Gdyby piłkarze prezentowali poziom swoich kibiców, już dziś z pewnością graliby co najmniej szczebel wyżej.
fot: Podbeskidzie Bielsko Biała