Filip Banaszkiewicz
1 minut czytania
16 Apr
16Apr

Już w czwartkowy wieczór wielu z nas na kilka godzin zasiądzie przed telewizorami, by oglądać zmagania polskich drużyn w europejskich rozgrywkach. Pierwsza swój mecz rozpocznie Jagiellonia, która u siebie podejmie biało-zielony Real Betis. Drużyna ze stolicy Andaluzji przyjeżdża do Białegostoku z dwubramkową przewagą. Czy Adrian Siemieniec i spółka są w stanie odwrócić losy pierwszego meczu? Czy awans do półfinału jest możliwy? Sprawdźmy to.

Goście z Sewilli są na fali wznoszącej – biorąc pod uwagę ostatnie 10 ligowych spotkań, zajęliby oni 3. miejsce w tabeli LaLigi, ustępując jedynie Barcelonie i Valencii. Z drugiej strony drużyna ta traci bramki w prawie każdym swoim starciu. Wydaje się jednak, biorąc pod uwagę to, jak grają i jakie odnoszą wyniki, że dla drużyny Pellegriniego Jagiellonia jest jedynie kolejnym schodkiem – lub nawet schodeczkiem – na drodze do finału we Wrocławiu.

Czy Jagiellonia ma jakieś szanse? 

Aby urealnić tę sytuację, musimy zdać sobie sprawę z liczb z ostatniego meczu – „Pszczoły” oddały zaledwie jeden strzał w światło bramki. Z lepszych sytuacji możemy wyróżnić jedynie tę, gdy Jaga strzeliła gola, ale ze spalonego. Tak więc szanse na awans do półfinału są raczej marne, ale absolutnie nie oznacza to, że piłkarze z Podlasia mają wyjść na ten mecz ze spuszczonymi głowami. Betis, mimo swojej ogromnej siły i jakości, nie jest drużyną nie do pokonania. Siemieniec i spółka muszą wyjść, dać z siebie wszystko i spróbować przechylić szalę na swoją korzyść. Wynik pokroju 1:0 może nie da awansu, ale na pewno da powody do dumy – i właśnie takich rezultatów powinni szukać zawodnicy. Korzystniejsze rezultaty też mogą się zdarzyć, ale nie pompujmy balonika i znajmy naszą pozycję. Pamiętajmy, że jeszcze 4 czy 5 sezonów temu nikt z nas nie marzył o oglądaniu dwóch polskich drużyn w innym ćwierćfinale niż ćwierćfinale rozgrywek Pucharu Polski.

Po meczu Jagi swój mecz zagra również Legia, która spróbuje odwrócić losy starcia z Chelsea.

Tak więc wszystko jest możliwe, a obie te drużyny już teraz dały nam powody do dumy. Awans wydaje się poza zasięgiem, ale nie przesądzajmy o porażce. Już dziś wiadomo, że w jutrzejszych starciach nie jesteśmy faworytami – ale kto zabroni nam marzyć i próbować?

Powodzenia Panowie piłkarze – od całej redakcji!

Filip Banaszkiewicz

Fot:PAP

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.