Polacy spotkanie rozpoczęli dobrze. Było widać dynamikę, jak i chęć zdobycia szybko pierwszej bramki, dającą pewną swobodę. Udało się wywalczyć kilka stałych fragmentów, które były egzekwowane na tyle dobrze, aby stwarzać po nich sytuacje. Najgroźniejszą miał Karol Świderski, którego uderzenie głową znalazło się kilkanaście centymetrów od słupka portugalskiej bramki. Niestety z dobrej gry było to na tyle, bowiem z minuty na minutę to coraz groźniej robiło się pod naszą bramką, coraz częściej zdarzały się błędy w defensywie, aż wreszcie w 26-tej minucie goście wyszli na prowadzenie. Bramka ta jest skutkiem katastrofalnego krycia, bowiem Bernardo Silva, czyli strzelec bramki i Bruno Fernandes pozostawali niepilnowani w naszym polu karnym.
Niestety to nie koniec kryminału, który miał miejsce w defensywie biało-czerwonych. W 37. minucie z dobitką po strzale Leao, popędził Cristiano Ronaldo, który był niepilnowany przez żadnego z polskich stoperów. Oprócz tego słabą połowę zanotował debiutant - Maxi Oyedele. Cytując słowa Jakuba Wawrzyniaka 30-latek ,,Przeszedł koło meczu''. Trudno nie zgodzić się z tym pojęciem, bowiem piłkarz Legii Warszawa nie pokazał w tym meczu nic wartego uwagi.
Na początku drugiej połowy obraz meczu zbytnio się nie zmieniał. Łukasz Skorupski kilkukrotnie swoimi świetnymi interwencjami ratował nas przed stratą bramki i to chyba właśnie on zasłużył sobie na miano najlepszego polskiego piłkarza w tym meczu. Momentem przełomowym była jednak bramka Piotra Zielińskiego, zdobyta 15. minut przed końcem meczu. To po niej nasi kadrowicze częściej próbowali zagrażać portugalskiej bramce. Najbardziej wyróżniał się Michael Ameyaw, który chwilę wcześniej pojawił się na placu gry. Jego starania zaprzepaściła bramka na 3-1 dla przyjezdnych, zdobyta w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Najpierw w polu karnym padł wyżej wspomniany debiutant, sędzia nie dopatrzył się jednak przewinienia. Po przeprowadzonym kontrataku samobójczą bramkę zdobył Jan Bednarek.