Adam Walczak
1 minut czytania
12 Mar
12Mar

W spotkaniu kończącym 24-kolejkę PKO Ekstraklasy, Motor Lublin zremisował z Legią Warszawa. Spotkanie to na długie lata zapadnie w pamięć kibiców, między innymi ze względu na kuriozalne bramki, głownie padające po stronie stołecznej drużyny. Trener żółto-biało-niebieskich nie obarcza jednak za nią golkipera swojego zespołu, Kacpra Rosę.


Spotkanie Motoru Lublin z Legią Warszawa zakończyło się wysokim remisem 3:3. Kibice zapamiętają to spotkanie jednak głównie z kuriozalnych błędów przy straconych bramkach. Zaczęło się od gola Marca Guala. Kacper Rosa wypuścił piłkę przed siebie, chcąc wznowić grę od rzutu wolnego. Chwile wcześniej bramkarz usłyszał bowiem gwizdek, mający świadczyć o pozycji spalonej jednego z zawodników warszawiaków. Po czasie okazało się jednak, że za zagwizdanie odpowiedzialny był jeden z kibiców żółto-biało-niebieskich. 


- Usłyszałem gwizdek. To nie był gwizd, tylko gwizdek, taki jak przy wznowieniu gry. Byłem przekonany, że sędzia pokazał spalonego. Szukam sędziego po boisku, czy on ma gwizdek w ustach czy nie. Usłyszałem gwizdek, to chciałem wznowić grę z ziemi, ale sędzia mówi, że on nie gwizdał, więc gdzieś na trybunach ktoś może. Stało się i nie będę tego roztrząsał. Biorę to na klatę i tyle. To najbardziej absurdalna bramka, jaką straciłem w karierze, ale to wynika z tego, że jest dzisiaj mnóstwo ludzi i ludzie gwizdają. - podsumował kuriozalne trafienie dla Legii Rosa.


Kiedy wydawało się, że nic już tego wieczora nas nie zaskoczy, do akcji ponownie wszedł Rosa. Tym razem już jednak nie mógł mieć żadnej wymówki. Po dośrodkowaniu futbolówka wyślizgnęła mu się z rękawic, po czym trafiła pod nogi Kacpra Chodyny. Ten wpakował ją do siatki.


Stolarski usprawiedliwia Rosę

Na pomeczowej konferencji, w obronę swojego bramkarza zaangażował się szkoleniowiec, Mateusz Stolarski. Oczywiście, tylko ze straty pierwszego gola.


- Też słyszałem gwizdek, ale nie był to gwizdek sędziego. Wydaje mi się, że rozległ się z trybun. Nie dziwię się Kacprowi, że tak rzucił piłkę. Mamy w naszych założeniach zasadę czterech sekund. Ona obowiązuje przy wrzutach z autu, rzutach wolnych, przy otwarciach gry. Ale obowiązuje też, gdy bramkarz ma piłkę w naszym polu karnym, bo został zagwizdany np. faul. Chodzi o to, żeby brać piłkę i szybko chcieć grać. Kacper właśnie to zrobił: usłyszał gwizdek, rzucił lekko przed siebie piłkę i chciał od razu zagrać za plecy rywali. On chciał realizować jedną z naszych zasad. - powiedział trener Dumy Koziego Grodu.


zdj.: Wojciech Szubartowski / PressFocus

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.